- I było wszystko w porządku. Teraz nie można tego niestety powiedzieć - mówi Jarosław Cholewczyński, przewodniczący rady osiedla Wilczak-Jary.
To właśnie tam spływają skargi od mieszkańców na działanie ProNatury. Lista zarzutów jest długa. Przede wszystkim ludzie narzekają na brak odpowiedniej liczby pojemników. Dotyczy to tych na "odpady zmieszanie", których jest najwięcej.
- Sytuacja się stabilizuje. Interwencje rozwiązujemy natychmiast. Dotychczas zmiana firm odbywała się w myśl zasady że firma zostawia pojemniki, po raz pierwszy w historii naszego miasta było zgoła odwrotnie, tj. wszystkie pojemniki zostały "sprzątnięte" przez Taro. W związku ze zmianą operatora dokonano ich wymiany w łącznej ilości ponad 8 tys. sztuk, zgodnie z deklaracjami złożonymi przez mieszkańców do Urzędu Miasta oraz danymi otrzymanymi firmę Taro, która podstawiała pojemniki nie zawsze zgodnie ze złożonymi deklaracjami, co powodowało ogromne problemy podczas operacji ich wymiany. Poprzedni operator prowadził działania, które w znacznej mierze utrudniały zamianę pojemników i odbiór odpadów - tłumaczy Piotr Kurek, kierownik biura promocji i komunikacji społecznej ProNatury.
Nowy operator jeszcze w grudniu wystawiał nowe pojemniki, ale szybko okazało się, że jest ich za mało. W niektóre miejsca docierały dopiero w styczniu. Chociaż nie wszędzie. Tak było chociażby przy ul. Dolina, gdzie mieszkańcy powoli tracili nadzieję na nowe kosze.
- Specyfika ul. Dolina polega na tym, że ze względu na rodzaj zabudowy nowe pojemniki były dostarczane przed posesje. Właśnie w tej okolicy stwierdziliśmy kilka przypadków kradzieży i prawdopodobnie i w tym przypadku doszło do takiego zdarzenia. Obecnie odnotowujemy pojedyncze zgłoszenia dotyczące braku pojemników, które są realizowane niezwłocznie - mówi Piotr Kurek.
Już na początku stycznia spółka przepraszała mieszkańców za utrudnienia.
- Trochę czasu minęło, a problemów ciągle nie brakuje - mówił jeszcze w poniedziałek Cholewczyński.
Mieszkańcy skarżyli się na brak komunikacji z firmą ProNatura oraz brak harmonogramu wywozu śmieci.
- Już na początku grudnia rozpoczęliśmy kampanię ulotkową, niezależnie od tego dostarczono w sektorze VI ponad 6 tys. sztuk wydrukowanych harmonogramów odbioru odpadów. Rzeczywiście też mieliśmy trudności na początku stycznia, ale od kilkunastu dni sytuacja uległa znacznej poprawie. Problemem była linia telefoniczna, która się po prostu zapychała. Udało się już to wyeliminować, dodatkowo zmieniamy procedurę przyjmowania spraw, tak by je szybciej i sprawniej załatwiać- odpiera zarzuty Kurek.
Najwięcej pretensji dotyczy jednak zmian regulaminu wywozu odpadów komunalnych. Uchwaliła je Rada Miasta. O co dokładnie chodzi?
O wystawianie pojemników przed posesję. Przede wszystkim dotyczy to właścicieli domków jednorodzinnych. Ale nie tylko. Jeśli chodzi o kamienice, to jej właściciel, zarządca powinien też to robić, w przypadku, gdy jest do nich utrudniony dostęp.
- W przypadku kiedy np. pojemniki znajdują się za bramą, to pracownicy bez problemu je opróżniają. Czasem posiadają kod, a czasem przez domofon proszą kogoś z mieszkańców, by udostępnił im dojście do pełnych pojemników. Nie zawsze to się jednak udaje - tłumaczy Adam Musiała, dyrektor Biura Zarządzania Gospodarką Odpadami Komunalnymi bydgoskiego ratusza.
Z tą argumentacją nie zgadzają się mieszkańcy Wilczaka. - Nie brakuje tam kamienic należących do ADM-u. Mieszkają w nich starsi ludzie. I to oni mają wystawiać te pojemniki? Chcemy złożyć petycję do ratusza, by ten regulamin został doprecyzowany. Ludzie chcą wiedzieć, kto konkretnie za to odpowiada - kontynuuje Jarosław Cholewczyński.
Dla ADM-u problem nie jest nowy. - Jeśli pojemniki są w miejscu dostępnym, to oczywiście nie ma żadnego problemu z ich opróżnieniem. W budynkach, gdzie ten dostęp jest utrudniony mamy podpisane umowę z podmiotami sprzątającymi te kamienice. Zawierają one także punkt o tym, że osoby za to odpowiedzialne za dodatkowym wynagrodzeniem mają obowiązek wystawić pojemniki w wyznaczonym dniu - informuje Krzysztof Nurkiewicz, z ADM.
Skargi mieszkańców z Błonia, Miedzynia i Wilczaka trafiły także do ratusza, jednak urzędnicy uspakajają.
- Sytuacja jest trudna, ale ulega poprawie, sektor 6 to przecież 36 tyś mieszkańców, którzy wytwarzają miesięcznie ok. 1300 ton odpadów, które są regularnie odbierane. Powstałe trudności leżą nie tylko po stronie wykonawców ale również po stronie właścicieli nieruchomości którzy nie zawsze umożliwiają dostęp do posesji zgodnie z Uchwałą Rady Miasta - dodaje Adam Musiała.
Po interwencji "Gazety" we wtorek pojemniki na "odpady zmieszane" zaczęły pojawiać się na ulicach dzielnicy Wilczak. Powinny tam już stać od 1 stycznia.